104. Fenomen wojennego uchodźstwa polskiego na Węgrzech (1939–1946)

Wszechnica.org.pl - Historia - Un pódcast de Wszechnica.org.pl - Historia

Categorías:

Wykład Grzegorza Łubczyka z cyklu „Polacy i Węgrzy. Historia – Polityka – Kultura”, Zamek Królewski w Warszawie [28 stycznia 2016]

– W 1939 roku nikt tak się przyzwoicie wobec Polaków nie zachował, jak zrobili to Węgrzy. Mieliśmy podpisane przecież porozumienia, umowy z Francją, z Anglią, były deklaracje słowne, ale nikt się nie ruszył na pomoc. A Węgrzy, choć weszli w sojusz polityczny z Niemcami (…), mimo wszystko zachowali się w sposób, który szokował Berlin – mówił podczas wykładu „Fenomen wojennego uchodźstwa polskiego na Węgrzech (1939–1946)” z cyklu „Polacy i Węgrzy. Historia – Polityka – Kultura” Grzegorz Łubczyk, były ambasador RP na Węgrzech, reporter i dokumentalista filmowy.

Po klęsce kampanii wrześniowej na Węgrzech znalazło się według różnych szacunków od 130 do 150 tys. polskich uchodźców. Wśród nich większość stanowili żołnierze, ale niemałą grupę tworzyli też cywile – w tym dzieci i młodzież. Jak mówił Grzegorz Łubczyk, uciekinierzy zostali rozlokowani w 141 obozach uchodźców dla wojskowych i 114 obozach dla ludności cywilnej.

Węgrzy w krótkim okresie czasu zorganizowali dla uchodźców nie tylko dach na głową, ale też wyżywienie. Grzegorz Łubczyk podkreślał, że zanim władze osiągnęły gotowość do pomocy, niezwykle ważną rolę odegrały węgierskie organizacje społeczne. Na Węgrzech działało wówczas kilkanaście towarzystw i stowarzyszeń przyjaźni-polsko węgierskiej, do których należały tamtejsze elity. Ludzi tych było stać na udzielenie Polakom niezbędnego wsparcia.

W pomoc uciekinierom zaangażował się też węgierski episkopat. Prymas Węgier Jusztinián Serédi poświęcił dwie konferencje episkopatu pomocy dla polskich duchownych, którzy znaleźli się na Węgrzech. W intencji wsparcia ich działalności zbierano na tacę w kościołach, udzielono im też schronienia na plebaniach. Grzegorz Łubczyk zaznaczył, że polscy duchowni odegrali ważną rolę, łagodząc antagonistyczne nastroje wśród polskich uchodźców, którzy przerzucali się polityczną i wojskową odpowiedzialnością za klęską wrześniową.

Przychylność węgierskich władz

Dla zrozumienia fenomenu polskiego uchodźstwa na Węgrzech niezbędne jest podkreślenie postawy tamtejszych władz wobec Polaków. Grzegorz Łubczyk przypomniał, że pomimo podboju Rzeczypospolitej przez III Rzeszę i Związek Radziecki, do 1940 roku działało na Węgrzech polskie poselstwo. Gdy podjęto decyzję o jego likwidacji, premier Węgier Pál Teleki oświadczył szefowi polskiej misji Leonowi Orłowskiemu, że teraz on „będzie ambasadorem Polski”.

Węgierskie władze przymykały też oko na konspiracyjną akcję przerzutu polskich żołnierzy do tworzących się Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (akcja „Ewa”). Od września 1939 roku do upadku Francji w czerwcu 1940 roku udało się przerzucić na Zachód około 40 tys. żołnierzy i oficerów. Polscy wojskowi mieli też oficjalnie działającą reprezentację przy Ministerstwie Honwedów (Obrony Narodowej) – Przedstawicielstwo Polskich Żołnierzy Internowanych w Królestwie Węgier.

Do legendy przeszła działalność na Węgrzech Henryka Sławika, który stanął na czele Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi. Dzięki wsparciu Józsefa Antalla, pracownika węgierskiego MSW, udało się m.in. powołać szkoły dla polskiej młodzieży przebywającej na Węgrzech. Jak podał też Grzegorz Łubczyk, od 100 do 200 Polaków trafiało również co roku na studia węgierskie. W miarę jak coraz więcej węgierskich mężczyzn trafiało na front wschodni, Polacy otrzymywali także możliwość pracy zarobkowej.

Henryk Sławik i pomoc Żydom

Henryk Sławik jest, jak podkreślił Grzegorze Łubczyk, „największym” polskim Sprawiedliwym. Dzięki jego działalności udało się uratować według szacunków Yad Vashem około 5 tys. uciekających z Polski Żydów. Pomagał on im, przy wsparciu Antalla, uzyskiwać dokumenty na polsko brzmiące nazwiska, które umożliwiły przetrwać wojnę.